wtorek, 29 grudnia 2015

Nowe-stare...

Nowe a jednak stare.

Zbliża się koniec roku kalendarzowego, więc czas na coroczne podsumowanie minionego roku i uporządkowanie go, aby na Nowy nadchodzący rok mieć czyste konto.

Zmiana nazwy.
"Patykiem pisane" - to nie do końca mi odpowiadało, ale było to pierwsze co mi przyszło na myśl. Podobno pierwsza myśl najlepsza, jak widać nie do końca. Wpisując frazę "patykiem pisane" do wyszukiwarki pierwsze co wyskakuje to strony, na których ukazywany jest trunek bliżej znany pod nazwą "wino marki wino", więc to nie jest najlepsza wizytówka.
"Zaszufladkowane słowa" - po nazwie błędnie można pomyśleć, że chodzi właśnie o zaszufladkowanie czegoś lub kogoś jak to się czyni, np: że rudy do fałszywy, że jak blondynka to jej IQ wynosi tyle co rozmiar jej buta itd., itd.
Zaszufladkowane - tzn, że schowane do szuflady, jak to się mówi, "że pisze do szuflady".

Zmiana adresu.
Zamiast patykiem-po-wodzie, to szufladolandia.blogspot.com
Czas na odkrycie tego co na dnie szuflady pokrył kurz.

Zmiana nicku.
Też już nie "patykiem_pisane", wszystko wokół tego się kręciło. Teraz "little_dot". Tutaj jest ta stara część. Coś co towarzyszy mi od kilku ładnych lat. Kiedyś "biedroneczka" - później przekształcona na "little dot" - czyli "mała kropka".
Po głowie chodzi mi jeszcze założenie jednej lub dwóch zakładek, więc w bliżej nieokreślonym czasie pewnie się pojawią.

A poza tym Szampańskiej zabawy i udanego nadchodzącego Nowego Roku :)

sobota, 12 grudnia 2015

"Papieros życia"


Podeszła do okna i powoli odpaliła papierosa. Ostatniego... oczywiście ostatniego na dziś. Zaciągała się powoli. Chciała się nim rozkoszować. Kochała a jednocześnie nienawidziła tego nałogu.

Patrzyła na przyrodę otaczającą jej dom. Wiatr poruszał ciemnozielonymi koronami drzew, wdarł się między zboża. Wiał coraz silniej. Nagle silniejszy podmuch uderzył w dziewczynę. Wtargnął do jej pokoju. Wiatr potargał jej włosy, lecz nie przejęła się tym. Po chwili usłyszała trzask. To tylko drzwi. Nawet nie drgnęła. Dalej stała, patrzyła i wypalała resztkę papierosa.

Błysk... piorun na chwile przedzielił niebo na dwie części. Burza. Po chwili ściana deszczu spadła na wyschniętą ziemię. Dziewczyna nawet nie mrugnęła. Nie bała się. Już jako dziecko podczas burzy lubiła siedzieć przy oknie i patrzeć co się dzieje z przyrodą. Kochała ten widok.

Kolejny silny podmuch przedarł się do jej pokoju. Tym razem był silniejszy niż poprzedni. Chciała właśnie zagasić peta, gdy wiatr wyrwał go z jej dłoni. Spadł na dywan. Nawet go już nie podniosła, tylko przydeptała. Koniec papierosa- koniec dnia. Tak... zawsze tak kończy każdy dzień. To ją rozluźnia. Za 5 minut północ. Burza minęła chwile temu. Teraz mogła zasnąć spokojnym snem. Nie, jeszcze nie teraz. Poczeka aż minie północ wtedy zapali pierwszego papierosa na początek kolejnego, nowego dnia.

14.07.08


Inspirowane opowieścią dawnej znajomej jak jednocześnie można coś kochać, nienawidzić i nie móc bez tego żyć.

 

czwartek, 5 listopada 2015

Przygoda z makro

Dziś w końcu kolejna dawka zdjęć w wersji makro :) A przynajmniej robione na takim ustawieniu :)

W mojej wersji makro królują głównie trawa i rosa :)



 
Zapowiedź zimy nie jest brzydka ;)



Nie mogłam się zdecydować w jakiej wersji chcę to ujęcie ;)

 
Perspektywa zmienia wygląd - zamrożona kałuża :)

I teraz jedne z najbardziej wymagających zdjęć - gdyż modele byli kapryśni ;)






czwartek, 27 sierpnia 2015

"Świeża przeszłość"


W strugach deszczu stoję na dworze.
To on maskuje moje łzy. 
Wiem, że to mi nie pomoże,
Bo samotność już ostrzy na mnie kły.

W dłoni mej - nasza fotografia.
Tak bezczynnie płynie mój czas.
Co chwilę szlag mnie trafia,
Gdy pomyślę - "nie ma już nas".

Jeszcze mam złudną nadzieje,
Że kiedyś wypowiem słowo "my".
Nasza miłość znów zaistnieje.
Znowu będziemy razem "ja" i "Ty".

Nagle samotność przepędza te myśli.
Porywa je jak wiatr.
Mój los jest już oczywisty.
Ta miłość - to stary kadr.

03.02.2008

niedziela, 26 lipca 2015

Przygoda z aparatem

Artystyczna część duszy to jak widać nie tylko przelewanie swoich uczuć na papier, to również pokazywanie swojego świata za pomocą aparatu.

Moja przygoda z aparatem:

Tak naprawdę nie wiem co jest w tym zdjęciu, ale bardzo je lubię. Wykonane bez żadnych ustawień. Oświetlenie naturalne. Stwierdziłabym, że wyszło ono tak zwyczajnie przez przypadek ;)
Z efektem "zachód słońca", ale nie sądziłam, że kolor będzie tak nasycony :)
Tak, lubię się bawić w makro, nie mając do tego specjalnego sprzętu. Dopiero na komputerze zauważyłam, że w kropli widać drugi plan. Obiektyw trzymałam zaraz przy kropli.
Niektóre zdjęcia mają coś takiego w sobie, że autor po prostu je lubi :)

piątek, 17 lipca 2015

Przeróbka bajki

Nie piszę na zamówienie. Na swoim koncie mam tylko dwa takie utwory.Jeden napisany na polski, a drugi to przerobiona bajka "Czerwony Kapturek" w wersji hard/psycho.
Napisane na prośbę kolegi.

„Czerwony Kapturek Psycho”
Straszny domek w lesie gnije, w nim Kapturek sobie żyje.
Zasówa leśną drogą, tam gdzie inni dojść nie mogą.
Idzie do rozkładającej się babki, by zanieść jej winka lampki.
Babula mieszka daleko, więc droga się dłuży.
Czasem sobie poskacze, to bardzo jej służy.
Nagle patrzy. Widzi- trup. Nie...? To drzewo. Drzewo- trup.
Wisielec z lewej, wisielec z prawej.
Zza krzaka widać łapy kawałek.
Wnet rozlega się huk.
To wilk- gwałciciel. Największy w lesie HIV-a nosiciel.
Ryczy do niej: „To ciało jest już moje. Grę wstępną odprawie
walecznie, tylko w Tobie.
Ona spokojnie: „Nie tak szybko brachu,
zabieraj swoja zabawkę i spadaj do piachu”.
Biedny gwałciciel Kapturka się zląkł.
Uciekł daleko, daleko stąd.
Zawędrował do chatki babuli- miał na nią chęć.
Jego każde ciało zadowoli.
Gdy zobaczył babkę, odezwał się w nim natury zew.
Pożarł ją w całości. Na podłodze została tylko krew.
Nasza dziewoja już domek widzi.
Skrada się powoli, chyba nikt jej nie śledzi.
Nagle dziwne uczucie suszy ją dopada.
To po wczorajszej imprezie nadchodzi zagłada.
Wyciąga winko, siada pod sosną.
Łyk za łykiem; idzie jej bardzo prosto.
Butelka już pusta, do koszyka ją chowa.
Północ wybiła, bo huczy już sowa.
Susza w gardle ustała, wiec chwiejnym krokiem do domku się udała.
Otwiera zgniłe drzwi, wchodzi do chatki.
Rozgląda się- nigdzie nie ma babki.
Za to na podłodze pełno krwi.
Widzi na łóżku, leży wilk i śpi..
Wyciąga butelkę ze swojego koszyka, podchodzi od tyłu...
Trzask...
Już nie będzie do nikogo fikał.
Już tulip w jej ręce do zemsty się rwie.
Zabije, pokiereszuje ryj. Już nie będzie żył, o nie.
Więc jaki morał z tej bajeczki wyniesiecie:
pijcie wina z nimi daleko zajdziecie.
Jeszcze na koniec Kapturka mądrości:
„Żeby żyć trzeba pić, wtedy nie zgnijecie w samotności”.

05.01.09r.
Jak widać utwór ten ma już przeszło 6 lat ;)

wtorek, 7 lipca 2015

Historia anioła

Wiersze, wiersze. Jedne lepsze, drugie gorsze. Tworzą się od kilku dobrych lat. Zazwyczaj inspirowane życiem, tym co mnie otacza, moim życiem.
Jeden z moich ulubionych. "Historia anioła" składa się z trzech części.



„Historia anioła”

Chciałam być aniołem,
Co noc o tym śniłam.
Stanęłam na skale,
W przestworza się wzbiłam.
By lecieć, lecieć tak bardzo daleko;
By wzbić się- tak.... wysoko.

Rozłożyłam skrzydła,
Przetarłam pióra.
Tu gdzie się znajdowałam,
To najwyższa góra.
Teraz już wycofać
Się nie mogłam.
Zrobiłam krok do przodu
I nie... spadłam

Leciałam tam gdzie-
Tylko chciałam.
Byłam wolna,
Niczym się nie przejmowałam.
Chciałam lecieć
Prosto do nieba.
Otwieram oczy,
Widzę- to ziemia...

Czuje ból mojego ciała.
Zostałam zraniona cała.
Skrzydła- połamane.
Moje marzenie-
Będzie tylko wspomniane...

Zostanę aniołem,
Ale tu na ziemi.
Będę wychodzić
Tylko nocami.
Zostanę aniołem,
Choć nie ze skrzydłami.
Będę aniołem,
Tylko ze swoimi snami...


„Historia anioła cd.” 

Zostałam aniołem.
Tutaj na ziemi.
Z domu wychodzę
Tylko nocami.
By nie pokazywać
Swojego upadku.
Wstydzę się tego,
Że nie żyję
Tak jak kiedyś-
-w dostatku...
Spotkałam tu podobnych
Do mnie,
Którzy też chcieli
Spełnić to marzenie.
Tak jak mi,
Im też się nie udało.
Nie potrafili
Zrozumieć dlaczego
Tak się stało.

Kiedyś spotkałam
Człowieka.
Był dumny jak paw,
Ale zobaczyłam,
Że czegoś mu
Było brak.
Podeszłam do niego
Spytałam: „Co się dzieje?”
A on: „Sam na tym
Świecie żyje...”

Wtedy odnalazłam
Mojego upadku sens.
Zrozumiałam, że
Ktoś taki jak ja;
Potrzebny mu jest.

Potrzebował stróża-
Swojego anioła.
Znalazł mnie.
I jego opiekunem
Już na zawsze zostałam.



„Historia anioła- zakończenie” 

Skończyło się jego
Życie.
Śmierć- to ostatnie
Słowo w jego zeszycie.

Odszedł człowiek,
Którym się
Opiekowałam.
Byłam przy nim
Ciągle.
Bardzo go polubiłam,
A może nawet
Pokochałam...

Wiedziałam, że to
Kiedyś się skończy.
Tego dnia widziałam
Jak powoli zamykał
Oczy.

Byłam przy nim.
Trzymałam jego
Rękę;
Mówiłam czułe słowa.
Chciałam osłodzić
Mu tą mękę.

Zanim wyzionął
Ducha; powiedział:
„Byłaś przy mnie
zawsze, dziękuję,
jesteś kochana.”

Zamknął oczy,
Przestał oddychać.
A ja zaczęłam
Głośno płakać.

Z nim odszedł
Cały mój sens.
Zasnął z uśmiechem
Na twarzy.
To był jego
Pożegnalny gest...